Napój Viagra i majteczki Microsoft

rudno odmówić pomysłowości szefom Hoop Int. za wprowadzenie napoju energizującego Viagra. Czyniąc to, bezkarnie zresztą, stali się kolejnym przykładem słabości...

rudno odmówić pomysłowości szefom Hoop Int. za wprowadzenie napoju energizującego Viagra. Czyniąc to, bezkarnie zresztą, stali się kolejnym przykładem słabości polskiego prawa dotyczącego ochrony znaków towarowych. Świadczy o tym tłumaczenie przedstawiciela Hoopa, że producenci w trosce o zachowanie wyłącznego prawa do nazwy powinni rejestrować ją we wszystkich kategoriach. Na razie nie dowiemy się, czy ma rację, bo Pfizer nie zgłosi sprawy do sądu.

Pamiętamy walkę Tchibo z hochsztaplerem, który po zarejestrowaniu tego brandu próbował odsprzedać go właścicielowi. Bez skrupułów zachował się Polmos Sieradz, który nazwał wódkę Jan III Sobieski, mimo że British American Tobacco - producent papierosów - nie wyraził na to zgody.

W takiej sytuacji co nas jeszcze może spotkać? Może linia bielizny osobistej o seksownym brzmieniu Microsoft, gdyż jak do tej pory ten gigant nie pomyślał, jak bardzo jego nazwa pasuje do kolekcji miękkich, skąpych majteczek.

Przyswajanie cudzych brandów nie zawsze zapewnia sukces. W przypadku Viagry (Hoopa, nie Pfizera) błędem być może było skierowanie napoju do kobiet. Polki, w odróżnieniu od wyemancypowanych Amerykanek, nie lubią się obnosić ze swoją... potencją. Badania wykazały, że czują się zawstydzone, gdy na ich biurkach stoją butelki po napoju Viagra. Szansą na powodzenie jest repozycjonowanie napoju do mężczyzn. Ale w takiej sytuacji Hoop ma szansę naprawdę znaleźć się w sądzie - jako bezpośrednia przyczyna molestowania seksualnego w miejscu pracy.

Komentarze

Prosimy o wypowiadanie się w komentarzach w sposób uprzejmy, z poszanowaniem innych uczestników dyskusji i ich odrębnych stanowisk. Komentując akceptujesz regulamin publikowania komentarzy.