Internet dobry nie tylko od święta

"Kończy się bowiem era mediów typu push, rozpoczyna się epoka mediów interaktywnych" Krzysztof Golonka Internet jest modny, a z modą...

"Kończy się bowiem era mediów typu push, rozpoczyna się epoka mediów interaktywnych"

Krzysztof Golonka

Internet jest modny, a z modą bywa tak, że nosi się ją na pokazach kreatorów, na co dzień zakładając jednak stroje bardziej tradycyjne. Z Internetem podobnie: dobrze jest się nim pochwalić, kiedy jednak przychodzi co do czego, uznaje się go bardziej za nowinkę niż praktyczne narzędzie, na przykład reklamowe. A ta nowinka, według firmy Forrester Research, za cztery lata będzie warta tylko w Europie 2,8 mld USD! Oznacza to 25-krotny wzrost, zważywszy że w ubiegłym roku internetowy rynek reklamowy przyniósł 105 mln USD.

Przywiązanie do tradycyjnych kanałów reklamy nie może być jedynym wytłumaczeniem macoszego traktowania Internetu przez branżę reklamową. Niektórzy pasjonaci tego medium przebąkują o lenistwie marketingowców i krótkowzroczności mediowych strategów, bo łatwiej przekonać szefa bądź reklamodawcę do telewizji, prasy lub radia niż namawiać ich do czegoś nowego, wymagającego odmiennego podejścia, a na dodatek czego nie widać czy słychać na ulicy, co jest niesłychanie indywidualnym, żeby nie powiedzieć - intymnym kontaktem z odbiorcą.

A jednak są agencje reklamowe i firmy, które, nawet jeśli jeszcze nie wykorzystały w pełni możliwości, jakie daje Internet w dotarciu do potencjalnych klientów, to przynajmniej wiedzą co należy zrobić i poświęcają temu sporo trudu. Tak się składa, że zainteresowanie Internetem jako medium reklamowym przejawiają głównie firmy o międzynarodowym zasięgu i ponadnarodowych brandach. Może dlatego, że na świecie Internet jest uznawany za normalny kanał marketingowy. Nawet u konserwatywnych sąsiadów w Niemczech 1 proc. budżetów reklamowych w 1998 r. trafił do Internetu. Może dlatego, że firmy międzynarodowe są większymi optymistami i wiedzą, iż także w Polsce Internet stanie się szybko takim kanałem, a kto pierwszy - ten lepszy. A może dlatego, że skończyły się czasy prostych rozwiązań i utrwalonych standardów i trzeba sięgać po nowe rozwiązania.

Reklamowa konserwa (albo reklamowa rutyna) łatwo się jednak nie poddaje. Przekonuje, na przykład, że Internet jest słabo zbadany. To prawda, jednak ta sama konserwa czy rutyna bez wahania poleca klientom outdoor, który, choć również nie zbadany, pochłania prawie 8 proc. budżetów reklamowych. Mało tego, konia z rzędem temu kto, nie narażając się na dodatkowe koszty, sprawdzi, czy billboard, na którym umieścił swoją reklamę, jest dobrze widoczny bądź czy w ogóle istnieje. W Internecie podobnego problemu nie ma. W każdej chwili można ocenić zgodność kampanii z założeniami oraz, co więcej, jej skuteczność. Specjalne oprogramowanie i specjalna technologia pozwalają śledzić przebieg kampanii i na bieżąco raportować reklamodawcy, ilu klientów mu ona przysporzyła.

Reklamowa rutyna to zwolennicy wielkich liczb i masowych zasięgów. Ich zdaniem, w Polsce korzysta z Internetu zbyt mało osób. Niech spróbują jednak znaleźć firmę, która zlekceważy 2 mln potencjalnych klientów! Na dodatek prawie 60 proc. z nich to ludzie młodzi - pomiędzy 20. a 35. rokiem życia. Z pewnością należą do grupy bardzo dojrzałych i świadomych klientów, których tradycyjne przekazy reklamowe nie przekonują.

Kończy się bowiem era mediów typu push, rozpoczyna się epoka mediów interaktywnych. Ci, którzy dziś z tych czy innych przyczyn nie chcą poważnie podejść do Internetu, zrobią to jutro. Może się wówczas okazać, że najlepsze pomysły już zrealizowano, a jedyne co pozostaje to stworzenie rutynowego serwisu internetowego.

Autor jest dyrektorem departamentu Internetu

w CR Media

Komentarze

Prosimy o wypowiadanie się w komentarzach w sposób uprzejmy, z poszanowaniem innych uczestników dyskusji i ich odrębnych stanowisk. Komentując akceptujesz regulamin publikowania komentarzy.