Trzeźwy ambasador marki Black
Podczas konferencji prasowej Mike Tyson, który firmuje swoim nazwiskiem markę Black Energy Drink (FoodCare), przyznał, że jest alkoholikiem i narkomanem. Marketer nadal go "wspiera".
FoodCare jest spokojny
Od kwietnia 2012 r. FoodCare, właściciel takich marek, jak: N-Gine, Gellwe, 4Move, Fitella, rozpoczął współpracę z amerykańskim pięściarzem Mikiem Tysonem. Został on wtedy twarzą marki napoju energetycznego Black.
Kilka dni temu w odpowiedzi na pojawiające się publikacje dotyczące deklaracji Tysona firma natychmiast wystosowała oficjalne oświadczenie, w którym podkreśla, że "wspiera gwiazdę w tych trudnych chwilach". – Podczas ponaddwuletniej współpracy z Grupą FoodCare oraz w trakcie dwóch wizyt w Polsce Mike Tyson dał nam się poznać nie tylko jako profesjonalista obdarzony niezwykłym talentem i ogromną skromnością, ale także jako oddany ojciec i kochający mąż. Jesteśmy więc przekonani, że wspierany przez swoich najbliższych, motywowany przez sympatyków oraz oddanych fanów wygra także tę walkę – czytamy w oświadczeniu.
Kryzysu nie będzie
Nic nie wskazuje jednak na to, żeby wyznanie pięściarza miało odbić się negatywnie na marce Black i spowodować jakikolwiek kryzys wizerunkowy. Tak naprawdę trudno określić grupę docelową, do której kierowana jest komunikacja marki. Kolejne odsłony kampanii w ostatnim roku były kierowane do różnych grup. Poprzednie wakacje marka poświęciła m.in. na prowadzenie konkursu "Wet & Hot Black Mate", który był skierowany do konsumentek chcących zaprezentować się w strojach bikini. W okresie świątecznym marka skierowała swoje działania w stronę "grzeszników" w kampanii "Grzechometr Black" i – jak komentowała Paulina Włodarska-Grodzińska, dyrektor marketingu FoodCare – Black po raz kolejny po prostu bawił się konwencją i życzył konsumentom energetyku, żeby byli grzeszni z Black na święta. To oraz fakt, że FoodCare w związku z kampaniami marki Black bije rekordy zgłoszeń w Komisji Etyki Reklamy (KER) świadczy o tym, że założenia komunikacji są jasne – ma być kontrowersyjnie. To, że marka nie daje o sobie zapomnieć, oraz cena produktu zapewniają jej sukces. Black Energy Drink w 2011 roku kosztował 2,49 zł za puszkę 250 ml. W okresie promocji cena spadła do 1,99 zł i w większości sklepów utrzymuje się na tym poziomie do tej pory.
Kolejne uchwały KER o konieczności wycofania reklam energetyku albo zmiany layoutów, z których bije nagość, do tej pory nie zaszkodziły marce. "Nieważne jak mówią, ważne, żeby mówili" – to oczywista strategia, która przyświeca działaniom marketingowym Blacka. Ważne jest to, że FoodCare osiągnął dzięki tej marce udział na rynku energetyków na poziomie 26,4 proc. (wynika z danych ACNielsena z ub.r.). W kwietniu 2012 r., kiedy marka rozpoczęła współpracę z Tysonem, Włodarska zapowiadała, że "formuła planowanych kampanii, siła i dynamika Mike'a oraz energia Blacka sprawią, że będzie o marce będzie naprawdę głośno". Nie pomyliła się.
Zajmuje się agencjami reklamowymi i eventowymi. Ma na oku studia produkcyjne i branżę OOH. Gdyby mogła wybrać byłaby kopistką w Bibliotece Aleksandryjskiej.