Real Time Guru

Odkąd zacząłem budować sieć reklamową, ciągle słyszę, że to już jej ostatni rok. Minęły cztery. Google wszystkich zabije - jakby to nie była sieć… A jak nie Google, to RTB - pisze Maciej Mincer, board member - Ballroom International CEE Holding, CEO Evolution Media Net.

Nie musi być przystojny. Ale musi mieć flow. Nie musi mieć się czym pochwalić, wystarczy, że będzie dobrze ściemniał. To znaczy zaciemniał, a raczej zapychał. Albo to i to, naraz. Aaa, musi też płynną angielszczyzną recytować niczym wyznawca Hare Kriszna - RTB, DSP, RTB, DSP, RTB…

Odkąd zacząłem budować sieć reklamową, ciągle słyszę, że to już jej ostatni rok. Minęły cztery. Google wszystkich zabije - jakby to nie była sieć… A jak nie Google, to RTB, bo po co ludzie, jak mamy roboty. Internetowe roboty oczywiście. To znaczy na razie. Potem reklamę też będą zamawiać roboty dla innych robotów siedzących od rana do wieczora przed komputerem i oczywiście czekających na nową porcję propozycji, co kupić i gdzie kupić.
Oczywiście potem dojdzie do tego jeszcze, dlaczego konkretnie kupić, a jak już kupisz, to dlaczego kupić jeszcze nowszą wersję tego, co kupiłeś. I tak już bez przerwy. Kupowanie i mówienie o kupowaniu już jest podstawową funkcją internetu - bo przecież, nie łudźmy się, nie o przekazywanie treści tudzież innych rzeczy tutaj tak naprawdę chodzi. Wydawca już dawno nie pyta, co zrobić, by serwis był ciekawszy i nie za bardzo interesują go użytkownicy jako tacy, ale to, jak podnieść ich liczbę jak najmniejszym kosztem w jak najkrótszym czasie. Po co? By móc zaserwować im dodatkową porcję przepysznie upichconych reklam.
Reklamodawcy również uwielbiają kupować. Dużo i tanio, ale to już wiemy. Teraz chcą kupować inaczej. Bo normalnie jest nudno. Może w systemie aukcyjnym, a może bardziej social, a może i to, i to, a jak nie, to może I like… choć pewnie zaraz będą niemodne, zatem może jakieś retargetowanie… Nieważne. Ma się ładnie nazywać i być w przystępnej cenie - ale na tyle inne, by można było ewentualnie dopłatę za serwis wziąć. Ekstra. Na koniec dnia i tak nic nie jest ważne - liczy się tabelka z adserwera. Nie to, czy ktoś finalnie coś kupił - bo w dobie zwrotów rozciągniętych do niebotycznego czasu niedługo będziemy kupować na pół roku, by zwrócić jako nieużywane i nienoszące śladu użytkowania, tak więc zaczniemy wspierać wielkie wypożyczalnie, oczywiście na tych samych zasadach co dotychczas. A zasada jest prosta - to już nie chciwość rządzi światem. Teraz nadszedł czas nowoczesnej, internetowej gospodarki replanowanej za pomocą nowych systemów - teraz liczy się tylko marża.
Skoro tak, to czas sieci wydaje się policzony. Może to i dobrze? Zawsze marzyłem o jakimś dłuższym urlopie, no bo w sumie ile można robić to samo bez przerwy? Choć z drugiej strony nie robię tego aż tak długo? Na pewno nie na tyle długo, by pamiętać początki tego nowego cudownego świata. Może i dlatego nie potrafię ze zbyt wielkim podnieceniem debatować na temat nowych systemów zakupowych. No dobra - prawda jest taka, że ja tego nie rozumiem. Prawda jest też taka, że mało kto to rozumie, choć każdy kiwa głową i mówi: to jest to, na co czekałem od dłuższego czasu! Rozmawiałem niedawno z osobą zarządzającą jednym z tych systemów, która przez dobrą godzinę przekonywała mnie o wyższości jego rozwiązania nad tradycyjną siecią. Argument podstawowy: będziesz mógł wszystkich zwolnić i mieć tylko jednego nadzorcę, a ja swoim systemem wszystko ci sprzedam. I to z dobrą marżą! Wow, to było to! Olśniło mnie. Wprawdzie zaraz osiągniemy stan firm czteroosobowych, które wyrabiają niebotyczne marże, reklamując produkty, których nikt nie będzie kupował, bo nie będzie miał za co, ale system zadziała…
Zadziała zapewne na wyobraźnię wyznających nowomowę internetowych guru w Polsce spotykających się na kongresach, forach i branżowych spędach, gdzie uzbrojeni w nowoczesną broń niezrozumiałych skrótów debatują o wyższości jednego systemu nad drugim. Nieodparcie odnoszę wrażenie, że za implementacją nowych systemów sprzedaży w naszym kraju stoją nie wnikliwi obserwatorzy rynku internetowego chcący coś udoskonalić, lecz firmy organizujące szkolenia i konferencje. Nieważne w końcu, co się mówi, byle mówić, a zawsze coś się przytnie...
No OK, ktoś powie, część tych systemów na świecie działa i dobrze sobie radzi. Ale jak na razie apokalipsy nie przyniosły. Rynek jest na tyle pojemny - wbrew temu, co słyszymy od klientów i Real Time Guru - że pomieści graczy opierających swe działanie na różnych systemach. Portale i sieci również. Z tradycyjną i nudną sprzedażą. Nudną aż do bólu i marży. Bo ta, wbrew pozorom, przy dobrym kreowaniu produktów i inteligentnym reklamodawcy, rozumiejącym, że nie zawsze można kupić porsche w cenie "malucha", rośnie, zamiast spadać.

Komentarze

Prosimy o wypowiadanie się w komentarzach w sposób uprzejmy, z poszanowaniem innych uczestników dyskusji i ich odrębnych stanowisk. Komentując akceptujesz regulamin publikowania komentarzy.