Panie Przodem

"Panie Przodem" to autorski projekt redakcji "Media i Marketing Polska", którego celem jest promowanie dobrych praktyk w branży i prezentacja unikalnych, kobiecych osobowości w obszarze rodzimego marketingu.

Nieprzystawalność

Zośka Papużanka powraca z powieścią "On" - o czasach szkoły podstawowej, powolnej transformacji i trudach macierzyństwa obarczonego wstydem, żalem, wyrzutami sumienia i bezbrzeżną miłością.


Śpik to klasowy głupek, szkolna ofiara, obiekt drwin i źródło dziecięcych aktów okrucieństwa. Nie wie o świecie nic, zbiera dwóje, nie odwiedza regularnie szkolnej biblioteki i gubi pieniądze na SKO. Niby nie niepełnosprawny, ale inny, nieprzystający. Nosi nazwisko Kowalski, jego imienia nie poznajemy, bo i po co, skoro wiadomo, że Śpik to Śpik, a z cech szczególnych wyróżnia się opanowaniem na pamięć rozkładu jazdy wszystkich krakowskich tramwajów. Nie nadaje się również na bohatera literackiego, bo trudno się z nim utożsamiać, z pisania o nim nic nie wynika, bo przecież „skoro już się pisze po polsku, koniecznie coś musi z tego wynikać, najlepiej coś wielkiego i uniwersalnego, martyrologia narodu, tort z warstw społeczeństwa albo co najmniej funkcja dydaktyczna”.
Mama Śpika nosi przy sobie zawsze pół kilo niepewności dla pewności. "Dla pewności, że nie wypada czuć się pewnym, że należy się wiecznie tłumaczyć, krępować, obawiać się i rozglądać na boki, że tak funkcjonuje człowiek”. Wysłuchuje pretensji na wywiadówkach, nurza się w karcących spojrzeniach, jest lekceważona i wykpiwana, jej syn nie podaje się żadnym metodom pedagogicznym, a oprócz tego zdaje się, że powieki ma otwarte nawet w środku nocy. Mama Śpika na męża nie ma co liczyć, bo przygniatają go codzienność oraz nowohucki trud, zresztą – wychowanie to przecież obowiązek kobiecy.  
Bohaterowie powieści "On” to najzwyklejsze, najnormalniejsze i, wydawałoby się, najnudniejsze postaci na świecie. A jednak od lektury tej książki trudno się oderwać. Szczególnie, jeśli czasy naszych lat szkolnych przypadały na lata przełomu lat 80. i 90.

W poprzedniej, debiutanckiej powieści "Szopka” Papużanka nominowana do Paszportów Polityki i Nike dała się poznać jako doskonała obserwatorka rodzinnej teatralnej sceny i autorka, która bez litości obnażała normalność i mechanizmy jej terroru. W zasadzie powieść "On” można uznać za rewers "Szopki”. Z wyrazistym tłem społecznym trzech dekad wstecz.

W drugiej powieści dzieje się wszystko i pozornie nic. "On” przykuwa do lektury niespieszną, wielogłosową narracją o czasach niby zamierzchłych, a wciąż w nas pracujących. Wyrazistą konstrukcją postaci i pieczołowitym oddaniem rodzinnego dramatu, który zanurzony w peerelowskiej rzeczywistości w bloku z wielkiej płyty funkcjonuje zwielokrotniony i przez to pomniejszony. Rodzice wiecznie w pracy, z niesfornymi dziećmi ojcowie rozmawiają ręcznie, szkoła tłoczy do głów utarte schematy, a pojęcia kreatywności nie przywiał jeszcze wiatr z zachodu. Osiedlową opinią publiczną trzęsą panie ze stoiska mięso/wędliny, matka Śpika znosi w milczeniu wykluczenie i litość. W domach buzuje na gazie zupa, dziewczynki idą do komunii we francuskich lokach, fontannach sztuczności, wytwarzanych domowymi metodami za pomocą twardych wałków i papilotów. Babcie nieustannie krążą pomiędzy kuchnią a pokojem z robótką ręczną i cerowaniem, przerabiają pieczołowicie swetry po starszym rodzeństwie. "On” przenosi nas do czasów szkolnych, ale każe się też zastanowić, jak miniona epoka wpłynęła na kształt współczesności. Jak to się stało, że "ludzie przestali wytwarzać świat, świat wytwarza jeszcze tylko chiński naród made in somewhere, ludzie nie łatali już dziur, nie robili swetrów na drutach, nie zamykali owoców w słojach, kupowali gotowe, zamarznięte pierogi made in gdzieś tamtutaj, nie zbierali kartonów po butach, sreberek po czekoladkach, tekturek i guzików, żeby zrobić dziecku zabawkę”.

Papużanka żongluje językiem, wykorzystuje literackie szablony i oklepane frazy z lekcji języka polskiego, które jeszcze po latach wracają do nas czkawką w środku nocy, a następnie je rozbija, wykazuje ich bezsens i niekoniecznie zbawienny wpływ na późniejsze postrzeganie rzeczywistości przez pokolenie przełomu. Kształtowanie młodego umysłu odbywało się w większości nie w domach, a poprzez lektury o bohaterach złamanych, przegranych, którzy nie trafili w swój czas i nie znaleźli swojego miejsca. Świadomość kobiet i matek pozbawiona była przecież dostępu do "Wysokich Obcasów”, psychologii w nurcie Gestalt, mindfullness, haseł „ty też jesteś tego warta”, biofeedbacku i zajęć pozalekcyjnych. Zdaje się, że Papużanka, również nauczycielska polskiego, chętnie zmieniłaby listę lektur, która uczyła młodzież cieszenia się pyrrusowym zwycięstwem, napełniała młode głowy nieżyciowym idealizmem albo rozdzierającą narracją o ludzkim nieszczęściu: "I wszystkie lektury były takie. O bohaterach przegranych. Jakby na świecie nie było nikogo, kto osiągnął sukces. Sukces osiągnęli tylko autorzy książek o bohaterach przegranych”. Śpik częściowo podziela losy Janka Muzykanta, smutnego Nemeczka czy Urszulki Kochanowskiej, ale umieszczony w polskich realiach szarzyzny lat 80. jest skutecznie odarty z literackiego sztafażu niezwykłości i kanonicznej świętości: „kto jest winien katastrof i spazmów matczynych, kto wielkie uczynił pustki w domu swoim, kto zamiast mieć wszystkie guziki na chałacie przyszyte i biały kołnierzyk biały, prezentuje sobą nieszczęsne ochędóstwo i żałosne ubiory, z jego to powodu wszystkie płacze i łzy heraklitowe, z powodu twojego syna, nieszczęsna matki, tak tak, tylko współczuć.”

Powieść Papużanki można odczytywać za pomocą wielu kluczy: trudów macierzyństwa, tolerancji wobec inności, wspomnienia lat przełomu. Nostalgiczna, choć niesentymentalna, nosi znamiona polskiej baśni małopolskiej, która niekoniecznie kończy się dobrze: kończy się po polsku. Papużanka hipnotyzuje i czaruje odtworzeniem realiów przełomu lat 80. i 90., kiedy nowe jeszcze nie nastało, a stare opornie się wykluwa. Dystansuje się do epoki minionej, ale nie po to, żeby wspominać ją z rozrzewnieniem, tylko przyjrzeć się zmianom w postrzeganiu inności i kształtowaniu się pojęcia tolerancji. To również zaskakująca, odważna i przejmująca proza o wyzwaniach macierzyństwa, wchodzeniu w dorosłość i wtłaczaniu w schematy. A także o tym, dlaczego polska współczesność wygląda wciąż tak, a nie inaczej.

Zośka Papużanka, „On”, Znak, Kraków 2016.

Katarzyna Woźniak 590 Artykuły

Absolwentka polonistyki na toruńskim UMK ze specjalnością filmoznawczą. Na co dzień zdaje relacje z przesunięć na półkach rynku FMCG. Po godzinach - czytelniczka. Najbardziej lubi pisać o filmach i książkach, choć właśnie o nich pisze najrzadziej.

Komentarze

Prosimy o wypowiadanie się w komentarzach w sposób uprzejmy, z poszanowaniem innych uczestników dyskusji i ich odrębnych stanowisk. Komentując akceptujesz regulamin publikowania komentarzy.