To nie headhunter jest targetem, tylko ty

Jak sama nazwa to określa, headhunter to łowca, który sam sobie wybiera kandydatów. Zdarza mu się w projektach korzystać z "ofiar", które same wpadają w jego "sidła". Tylko przyjmując takie założenie macie szansę na objęcie upragnionego stanowiska.

Łowca decyduje z kim, kiedy i gdzie chce się spotkać. Oczywiście im wyższe stanowisko piastujecie, tym większą elastyczność w zakresie terminów i miejsc będzie przejawiał łowca głów. Pamiętajcie jednak, że przez pierwszych kilka lat swojej kariery zawodowej powinniście przyjąć założenie, że zaproponowany termin spotkania jest jedyny i święty. Na takie spotkanie warto wziąć dzień wolny, aby nie wpaść w pętlę reklamowego czasu i przestrzeni.

Często zdarza mi się spotkać kandydatów, którzy w dość lekceważący sposób podchodzą do spotkań z headhunterami - przecież nie są specjalistami w danej dziedzinie i mają tylko zrobić swego rodzaju casting kandydatów. Nie raz widziałem u kandydatów spojrzenia mówiące coś w stylu „ja tu jestem specjalistą, a ty mi możesz…”. Błąd. Można bowiem natrafić na rekrutera-kozaka z doświadczeniem w pracy w agencji reklamowej, który jednym stwierdzeniem zgasi kandydata jak, za przeproszeniem, peta. Czarna lista kandydatów – pamiętacie? Serio, nie warto kozaczyć. Warto za to się dobrze przygotować do spotkania, a bezpośrednio na nim zaprezentować się tak, jakby to miało być finalne spotkanie przed podpisaniem umowy. W ślad za zaproszeniem telefonicznym na spotkanie headhunter zazwyczaj wysyła kandydatowi mailem opis stanowiska. Potraktujcie to jak brief od klienta. Jeśli jest on w jakikolwiek sposób niezrozumiały, należy niezwłocznie wysłać swoją prośbę o debriefing, aby nie rozwiewać wątpliwości na samym spotkaniu - to będzie wyglądało bardzo słabo. Dalsze kroki są dokładnie takie jak przy pracy nad briefem klienta: głęboka analiza firmy, w tym jej menadżerów, opisu wymagań oraz oczekiwań i przygotowanie siebie jako idealnego rozwiązania potrzeb klienta. W swoich poszukiwaniach nie wolno skupiać się jedynie na stronie internetowej. Należy też poszukać aktywności firmy na forach internetowych, portalach społecznościowych itd. Headhunter musi zostać zaskoczony waszą wiedzą, dzięki czemu będzie mógł was z czystym sumieniem zaprezentować klientowi.

Rozmowa z łowcą głów może się odbyć zarówno osobiście, jak i przez wideokonferencję (np. Skype). Osobiście wolę spotykać się z kandydatami twarzą w twarz, ale w dzisiejszych czasach spotkania „on-line” stają się coraz bardziej powszechne, gdyż pozwalają ograniczyć koszty oraz znacznie skracają czas realizacji projektu. Zaobserwowałem jednak dziwne zjawisko - rozmowy przez Skype sprawiają wam wiele problemów. Nie kumam tego, ale odnoszę często wrażenie, że większość z was nigdy nie prowadziła poważnych wideorozmów. W związku z tym Wujek Dobra Rada przedstawi wam kilka „tipów” jak nie wyjść na głupka rozmawiając przez Skype.

Przed podaniem headhunterowi swojego „nicka” na Skype należy upewnić się czy nie jest on zbyt dziwny, a Wasze zdjęcie nie przedstawia czegoś nieprzyzwoitego. „Buziaczek 1985” czy „Twardykoksu” wywołają bowiem tylko pusty śmiech u rozmówcy. Zmienić i nie poruszać więcej tego wstydliwego tematu. Następnie należy sprawdzić jakość połączenia internetowego. Często zdarza się, że z powodu spadku prędkości transmisji rozmowa przybiera charakter groteskowy i bardzo źle wpływa na waszą pozycję w danym projekcie. Warto zatem na kilkanaście minut przed rozmową przetestować jakość połączenia, chociażby dzwoniąc do kumpla.

Następny krok to wykalibrowanie kamerki oraz wybranie odpowiedniego tła do rozmowy. Ustawcie się najlepiej tyłem do ściany jednolitej kolorystycznie. Usuńcie z niej elementy, którą będą rozpraszały waszego rozmówcę. Obraz jest OK, ale półka z książkami już nie. Może będzie to i mądrze wyglądać, ale znowu rozproszy headhuntera, który będzie się starał odczytać tytuły książek (może brzmi to bezsensownie, ale taka jest ludzka natura). Poinformujcie również domowników, żeby wam nie przeszkadzali, a także usuńcie z pokoju wszelkie zwierzaki.

W momencie łączenia się z rozmówcą sprawdźcie, czy działa wasz podgląd , tzn. czy widzicie również siebie na ekranie. To niezwykle istotna kwestia, gdyż dzięki temu zawsze będziecie w stanie poprawić swoją pozycję i nie poczujecie się zbyt swobodnie (jesteście przecież u siebie w domu). Zwracajcie szczególną uwagę na to, jak kamerka was kadruje. Pamiętajcie, że rozmówca chce widzieć nie tylko samą twarz, ale i część korpusu, aby ocenić mowę ciała. Wiele razy miałem okazję rozmawiać np. z samym czołem i włosami albo klatką piersiową. I to pomimo zwracania rozmówcy uwagi.

W kwestii słuchawek nie mam jednoznacznej opinii - wszystko zależy od jakości sprzętu, jakim się posługujecie. Jeśli wbudowany mikrofon w sposób właściwy zbiera dźwięk, zaś głośniki nie trzeszczą, to nie ma takiej potrzeby.

Na tym etapie nie musieliście wychodzić z domu. W kolejnym felietonie przedstawię, jak się przygotować do bezpośredniego starcia z rekruterem.

Bartłomiej Piwnicki

Dyrektor Zarządzający UBP Consulting, firmy współpracującej z takimi markami jak m.in. Baxter Healthcare, Hyundai, Jaguar-Landrover, Santander Bank, Volkswagen Financial Services.

Jest stałym felietonistą środowego dodatku „Kariera i Biznes” w dzienniku „Rzeczpospolita”.

 

Komentarze

Prosimy o wypowiadanie się w komentarzach w sposób uprzejmy, z poszanowaniem innych uczestników dyskusji i ich odrębnych stanowisk. Komentując akceptujesz regulamin publikowania komentarzy.