O etyce z korupcją w tle
Tam, gdzie w grę wchodzą wielkie pieniądze, gra się bez pardonu. To wiadomo nie od dziś. Na rynku telekomunikacyjnym, wartym...
Tam, gdzie w grę wchodzą wielkie pieniądze, gra się bez pardonu. To wiadomo nie od dziś. Na rynku telekomunikacyjnym, wartym ponad 40 mld zł, gra się więc twardo, choć zazwyczaj w białych rękawiczkach. Czasem tylko przeciwnicy zmieniają je na rękawice bokserskie. Wtedy padają mocne ciosy.
Tak postąpiła ostatnio Anna Streżyńska, prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE). Pani prezes w ciągu ostatnich kilku tygodni była bohaterką publikacji - najpierw w "Newsweeku", a ostatnio we "Wprost". Właśnie artykuł we "Wprost" okazał się kroplą, która przelała czarę. Prezes UKE sięgnęła więc po mocne argumenty, nie przebierając w słowach.
Nagonka sterowana? Do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich wysłała list otwarty, w którym oskarża firmy telekomunikacyjne (choć nie wymienia ich z nazwy) o "profesjonalnie zorganizowaną kampanię public relations wymierzoną w reputację Urzędu", a prowadzoną właśnie za pośrednictwem publikacji w mediach. Jej zdaniem o tym, że kampania jest skoordynowana, świadczy to, iż w kolejnych artykułach dziennikarzy z różnych redakcji powtarzają się te same frazy, zwroty, a pytania zadawane są wręcz za pomocą tych samych słów. "Oskarżenia stawiane po kolei przez kolejnych dziennikarzy dziwnie korespondują z analogicznymi zarzutami formułowanymi wcześniej przez firmy, które po raz kolejny przetarg na częstotliwości przegrały" - napisała Streżyńska.
Artykuły poruszają m.in. kwestię rozstrzygniętego pod koniec ub.r. przez UKE przetargu na częstotliwości GSM, w wyniku którego rezerwacje otrzymały spółki P4 i Aero2. Oprócz nich o te częstotliwości starały się: spółka Arbit z Wrocławia, CenterNet oraz trójka największych operatorów komórkowych: PTK Centertel (Orange), Polkomtel (Plus) i PTC (Era).
Wobec zarzutów o nieprawidłowości w tym przetargu UKE sam zwrócił się do Centralnego Biura Antykorupcyjnego o jak najpilniejsze prześwietlenie jego procedur, aby uciąć dalsze ewentualne insynuacje.
"O ile rozumiem podmioty komercyjne, będące przedmiotem regulacji prowadzonych przez mój Urząd, że sięgają po wszelkie dostępne im instrumentarium; o ile rozumiem agencje public relations wyspecjalizowane w realizacji zleceń również o takim charakterze; o tyle nie mogę zrozumieć uczestniczenia w tej operacji wybranych mediów (...)" - czytamy w liście prezesa UKE.
Do czasu zamknięcia tego numeru "MMP" nie otrzymaliśmy stanowiska redakcji "Wprost" w tej sprawie.
Ile kosztuje przychylność mediów? Prezes UKE zapowiedziała, że rozważa pozew przeciwko redakcji tygodnika.
Nie jestem w stanie rozstrzygnąć obiektywnie, po czyjej stronie w tym wypadku jest racja. Zostawmy to sądowi. Natomiast obserwując już od lat rynek telekomunikacyjny, nie mogę nie przyznać, że ponadtrzyletnia kadencja Streżyńskiej jako prezesa UKE to okres wzmożonej i skutecznej aktywności regulatora. Nie dziwi więc zaciekłość, z jaką firmy telekomunikacyjne, z TP na czele, starają się walczyć z UKE i jej prezesem. Zwłaszcza że Urząd wciąż nie składa broni i nie rezygnuje z pomysłu podziału firmy na część hurtową i detaliczną.
To poprzednikowi Streżyńskiej Witoldowi Grabosiowi, prezesowi Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty w latach 2002--2006 (UKE powstał z przekształcenia URTiP w 2006 r.), niektórzy zarzucali zbyt małą aktywność w demonopolizacji rynku.
Tak jak napisałem, zarzuty formułowane wobec UKE i pani prezes w publikacjach prasowych może i powinien rozstrzygać sąd. Być może on będzie w stanie ustalić, czy faktycznie mamy tu do czynienia ze zorganizowaną i skoordynowaną akcją propagandową, chociaż znając realia naszego wymiaru sądownictwa, specjalnie bym na to nie liczył. I pewnie nie liczy też na to prezes UKE, więc w mocnych słowach wskazuje, że kwestia etyki w mediach jest szczególnie istotna wobec oznak rozpoczynającego się kryzysu gospodarczego "(...) który w naturalny sposób zwielokrotnia presję działów reklamy na sprzyjanie dużym reklamodawcom, zwiększa chęć poszukiwana przez wydawców nowych źródeł dochodu (...)". Do refleksji.