Marka jako idea

To był znakomity pomysł. Burger King zakpił z idei portali społecznościowych. Udostępnił internautom aplikację, dzięki której każdy, kto ma własny...

To był znakomity pomysł. Burger King zakpił z idei portali społecznościowych. Udostępnił internautom aplikację, dzięki której każdy, kto ma własny profil na Facebooku, mógł usunąć 10 swoich przyjaciół, w zamian za co otrzymał kupon na bezpłatnego Whoopera. Uruchomił w tym celu specjalną stronę Whooper Sacrifice. Cały projekt przygotowała agencja reklamowa Crispin Porter + Bogusky, która wcześniej odpowiadała za tak kontrowersyjne koncepty reklamowe jak Whooper Virgins czy wprowadzenie perfum o zapachu grillowanego mięsa o nazwie Flame.

Eksterminacja przyjaciół

W ciągu niecałego tygodnia użytkownicy Facebooka skreślili z list swoich przyjaciół ponad 230 tys. osób. Zarządzający serwisem postanowili wówczas zakończyć akcję, bo to przerosło ich najśmielsze oczekiwania. Jaki był insight konsumencki, który stał za konceptem tego projektu? Nie mam pojęcia. Może nadmiar hipokryzji wśród uczestników portali społecznościowych, którzy kolekcjonują przyjaciół, zamiast po prostu się z nimi przyjaźnić? Może rzeczywista emocjonalna pustka, jaka towarzyszy uczestnictwu w takich napompowanych projektach jak Facebook i jemu podobne? No bo chyba nie upadliśmy już tak nisko, żeby mając na uwadze relacje z bliskimi sobie ludźmi i kwity na darmowe hamburgery, wybierać to drugie... Nie chce mi się w to wierzyć.

Szkoda, że w Polsce sieć Burger King nie ma takiej pozycji jak po drugiej stronie Wielkiej Wody. Stojąc w trzecim czy czwartym szeregu marek, nie ma pewnie dość siły i pieniędzy na takie projekty. Szkoda, bo podejrzewam, że eksterminacja przyjaciół na Naszej Klasie zostałaby przeprowadzona na niespotykaną dotychczas skalę. Jeszcze raz szkoda, bo to jest marketing przyszłości. To przykład na to, jak angażować klienta w świat marki i stymulować jego zachowania. Kapitalny case nowoczesnego zarządzania komunikacją brandu. Gry podjętej z konsumentem, zabawy inspirowanej rzeczywistością, prostej obserwacji, z której płyną równie nieskomplikowane wnioski. Wszystko to nie jest jednak takie łatwe.

Marka polityczna

Żarty się kończą, kiedy marki stają się częścią konfliktu, za którym stoi wielka polityka. Kiedy byty wykreowane w ramach warsztatów na temat definiowania reason to believe przestają mówić do konsumenta językiem komercji, a zaczynają posługiwać się językiem wojny. Jedną z reakcji na konflikt w Strefie Gazy jest apel o bojkot korporacji/ma-rek, które zdaniem muzułmanów wspierają Izrael. Na czarnej liście znalazły się: Pizza Hut, McDonald's, Pepsi, Coca-Cola, Philip Morris, KFC i wiele innych. Nie po raz pierwszy zresztą. Wszystkie siły korporacje skoncentrowały na razie wśród zastępów swoich menedżerów od public relations. Ci ostatni smarują oświadczenie za oświadczeniem, ale na niewiele się to zdaje. Gwiazdy Dawida już wiszą na kawiarniach Starbucksa w Bejrucie.

Ciekaw jestem, kiedy polski konsument zostanie zaangażowany w tego typu bitwy. Do bojkotu (np. Coca-Coli) próbowały już nawoływać niektóre lewicujące organizacje, ale na razie z miernym skutkiem. Czy doczekamy chwili, w której po raz kolejny ktoś dojdzie do wniosku, że byt jednak określa świadomość?

Komentarze

Prosimy o wypowiadanie się w komentarzach w sposób uprzejmy, z poszanowaniem innych uczestników dyskusji i ich odrębnych stanowisk. Komentując akceptujesz regulamin publikowania komentarzy.