Warszawa smakuje przeciętnie

Kiedy się komuś przyznaję, że jestem reklamiarzem, to prędzej czy później pojawia się zarzut, że "reklama kłamie" - pisze nasz felietonista Ewaryst Fedorowicz.

„Takie czasy, że wszyscy kłamią, a reklamiarze najmniej” -  mam zwyczaj odpowiadać.
Bywa jednak, że nadmiar szczerości nie służy reklamowanej marce.

Od paru tygodni można zobaczyć w Warszawie outdoorową (bardzo zresztą ciekawie zaplanowaną i kupioną) kampanię marki piwa Królewskie. Kampania nawiązuje do Warszawy i do warszawskiej Legii.

Wieńczy ją hasło wyjątkowej wręcz pretensjonalności:

„Tak smakuje Warszawa”

No jak tak smakuje Warszawa, to mówiąc szczerze, smakuje bardzo przeciętnie.
Ja rozumiem, że smak to w przypadku piwa tak potężna dźwignia komunikacyjna, że aż kusi, by jej użyć. 
Kłopot w tym, że jest to dźwignia raz, że ograna, a dwa - że poddająca się natychmiastowej wręcz weryfikacji.
Ja rozumiem, że Grupa Żywiec jest w posiadaniu wyników badań, że Królewskie smakuje, że ho ho!, a nawet jeszcze bardziej, ale papier wszystko zniesie, nawet wyniki badań, toteż ja będę kierował się własną oceną i podtrzymam to, co napisałem:

jeśli Warszawa smakuje jak Królewskie, to smakuje bardzo przeciętnie

Nie chciałbym tu być adwokatem Warszawy, bo jest to miasto pozbawione na zawsze nie tyle dawnego, ile przynależnego uroku, ze względu na nieodwracalne okaleczenia urbanistyczne i populacyjne, ale jako warszawiak mam nadzieję, że poziom „Królewskiego” to jednak żadną miarą nie jest.
Stolica - lubić ją, czy nie - ma swój magnes, podoba się nowym i coraz nowszym mieszkańcom, bo to tu jest ten polski kawałeczek Unii Europejskiej.
Marka Królewskie ma w ogóle pecha, bo piwo to jest warzone w maleńkiej, podradomskiej Warce, a ma smakować jak Warszawa.
Choć tu, przyznaję, życie przyniosło rozwiązania, o których się konsumentom nie śniło: sam widziałem we wspomnianym wareckim browarze, że przestawienie linii butelkującej z marki Kujawiak (marka będąca przez lata symbolem Bydgoszczy) na Królewskie zajmowało jakieś 40 minut.

 Czyli: jesteśmy Warce, ale guzikiem pstryk - i leci bydgoski Kujawiak. Pstryk pstryk - i leci warszawskie Królewskie. A jak już się nie pstryka - to leci… warecka Warka.
Proszę tylko bez paniki - Żywiec nie leciał.
Na miejscu włodarzy stolicy to bym się obraził, bo niewykluczone, że ktoś uzna, iż nie tyle ma do czynienia z reklamą Królewskiego, ile z antyreklamą Warszawy.
Nadzieja, że nikt tego nie zauważy, jest płonna, bo, jak wspomniałem, kampania jest zaplanowana i kupiona ciekawie.

Komentarze

Prosimy o wypowiadanie się w komentarzach w sposób uprzejmy, z poszanowaniem innych uczestników dyskusji i ich odrębnych stanowisk. Komentując akceptujesz regulamin publikowania komentarzy.