Pogmatwana logika wydawców

Wydawcy przekonują, że prasa tradycyjna przetrwa, gdyż jest wiarygodna. Jednak dla mnie jakość i wiarygodność jest domeną twórcy - nie medium.

Niedawno podczas spotkania zorganizowanego przez IAA wydawcy dyskutowali o perspektywach prasy na najbliższe lata. Nie była to gorąca wymiana zdań, a raczej prezentacja opinii kilku przedstawicieli wydawnictw, organizacji prasowych i tylko jednego domu mediowego. Grono niewielkie jak na liczbę graczy na tym rynku. Być może część z nich nie wróciła ze świątecznych wojaży.

Głównymi uczestnikami debaty byli: Edyta Sadowska, prezes Ringier Axel Springer Polska, Robert Musiał, członek zarządu Agory, Zofia Sanejko, wiceprezes domu mediowego Universal McCann, oraz Beata Mońka, ekspert, do niedawna prezes Gremi Business Communication. Zarówno Sadowska, jak i Musiał przekonywali, że wersje papierowe tytułów prasowych pozostaną, choć ich znaczenie w biznesie wydawców będzie spadało. Przedstawiciele Agory podkreślił, że transformacja prasy na inne nośniki jest priorytetem wydawcy. Warto pamiętać, że generuje ona spółce wciąż największe przychody. Nic więc dziwnego, że równolegle wydawcy mocno podkreślają zalety tradycyjnego nośnika prasy - czyli ekskluzywność, a przede wszystkim wiarygodność.

Gdzie tu konsekwencja?

I właśnie zaskakuje mnie niekonsekwencja w opiniach wydawców. W jaki sposób chcą przenosić swój biznes na inne nośniki, jeśli cały czas podważają ich wiarygodność. Trudno jest mi zgodzić się ze zdaniem niektórych z nich, że dziennikarze piszący do serwisów internetowych są mniej wiarygodni niż publikujący w prasie tradycyjnej. Myślę, że w jednym i drugim medium znajdziemy równie wielu profesjonalnych twórców, jak i takich, którzy nie powinni nazywać się dziennikarzami. Czy zespołowi serwisów np. Money.pl można zarzucić brak wiarygodności? Myślę, że nie. A czy autorzy platformy Natemat.pl też są mniej godni zaufania niż ich koledzy w papierowych gazetach czy czasopismach? Nie sądzę. Oczywiście większość z nich wykształciła się w redakcjach tradycyjnych mediów, ale trudno się temu dziwić. W końcu internet opanowuje media stosunkowo krótki czas. Myślę jednak, że bardzo szybko na ekranach naszych komputerów czy tabletów będziemy czytali teksty najbardziej znanych dziennikarzy prasowych, a także wybiją się dziennikarze, którzy właśnie w internecie zbudują swoją karierę. Zapewne wydawcy, wskazując na brak zaufania do doniesień serwisów internetowych, myśleli głównie o portalach, w których rzeczywiście trudno wskazać autora danej informacji. Czy jednak dzienniki też nie mają swoich "aferek", które podważają ich rzetelność? Kiedyś ktoś pisał o wielorybie w Wiśle albo o trotylu na tupolewie.

Nie warto walczyć argumentami, które uderzają w ich samych. Raczej należy szukać ich walorów. Np. wyjątkowego doświadczania tekstu poprzez papier. O tym wspominała Beata Mońka, mówiąc m.in. o możliwości drukowania sobie poszczególnych tekstów, które nas interesują. Bez konieczności kupowania całej drukowanej gazety. Być może sentyment do papierowego druku pozostanie domeną starszego pokolenia, ale może się także okazać, że dzieci wychowane w cyfrowym świecie także będą chciały obcować z papierem. Podobnie jak to jest z płytami winylowymi.

Zmiana paradygmatu

Na razie wydawcy wciąż muszą walczyć o utrzymanie swoich pozycji rynkowych. W ocenie Sadowskiej poprawę wpływów reklamowych wydawcy odczują dopiero w przyszłym roku, i to za sprawą wzrostu całego rynku reklamowego, a nie zwiększenia udziałów prasy. Na to nie ma co liczyć. Pewnym pozytywnym sygnałem większej aktywności wydawców jest chęć zrewolucjonizowania badań czytelnictwa, które są wyjątkowym na skalę światową projektem, ale tak naprawdę zupełnie nieprzydatnym w codziennej pracy media plannerów. A jest to już zupełnie inne pokolenie specjalistów, którzy z prasą mają już niewielki kontakt. Dlatego działy sprzedaży wydawców muszą nauczyć się inaczej rozmawiać z nimi, szukać rozwiązań reklamowych, które lepiej dostosują się do konsumenta i jego zachowań. Jak wskazała Zofia Sanejko, nie może być tak, że handlowiec z wydawnictwa oferuje taki sam przekaz w wersji papierowej i elektronicznej. Gdyż, jak podkreślała Beata Mońka, model zachowań konsumentów bardzo się zmienił, i to za nim powinny media podążać i do niego się dopasowywać.

Zmiany na rynku wydawniczym zachodzą bardzo szybko. Dlatego całe środowisko powinno jeszcze mocniej zewrzeć szyki i walczyć o jak najlepsze rozwiązania. IAA dało szansę rozmowy w większym gronie o problemach i wyzwaniach branży. Czas jednak na kolejne poważne kroki, a nie szukanie argumentów będących strzałem w stopę. Przez to na wiarygodności traci całe środowisko.

Komentarze

Prosimy o wypowiadanie się w komentarzach w sposób uprzejmy, z poszanowaniem innych uczestników dyskusji i ich odrębnych stanowisk. Komentując akceptujesz regulamin publikowania komentarzy.