Agencji nie potrzebujemy

- Ludzie sami publikują i rozpowszechniają rzeczy, które ich inspirują i ciekawią, a ci, którzy szukają, z łatwością trafią na to, co odpowiada ich zainteresowaniom - mówi Agata Macios-Zielińska, współzałożycielka marki Thisisnon.

fot. Kasia Bielska
fot. Kasia Bielska

„Media & Marketing Polska”: Od dawna interesowałaś się projektowaniem, ale do momentu rozpoczęcia projektu Non nie zajmowałaś się tym profesjonalnie. Co musiało się wydarzyć, żeby twoje zainteresowanie stało się czymś realnym?
Agata Macios-Zielińska: Razem ze wspólniczką od dawna odczuwałyśmy brak na polskim rynku oferty dla świadomego, wymagającego klienta z zamiłowaniem do prostoty. Podczas jednej z rozmów poczułyśmy, że w tym obszarze miałybyśmy branży modowej coś do zaoferowania. W niedoświadczeniu paradoksalnie czułyśmy swoją siłę, w świeżym, trochę nawet zuchwałym podejściu, w traktowaniu ubioru jako przedmiotu użytkowego, który ma wyrażać uniwersalne, ponadczasowe piękno, a przy tym być praktyczny i trwały. Thisisnon powstało zwyczajnie z silnej potrzeby przekucia tej filozofii w rzeczywisty produkt.

Czy konsultowałyście się ze specjalistami od budowania wizerunku marek przed wypuszczeniem pierwszej kolekcji? Czy ktoś pomagał wam przy tworzeniu biznesplanu?
Podczas tworzenia pierwszej kolekcji działałyśmy bardzo spontanicznie, z potrzeby serca, z wiary w to, co robimy. Nie zastanawiałyśmy się nad marketingowym aspektem tworzenia marki modowej. Wiedziałyśmy, że chcemy, by nasz przekaz był spójny i wyraźny – zamiłowanie do ponadczasowego wzornictwa, trwałość, nieskazitelne rzemiosło. O tym myślałyśmy, przygotowując projekty, tworząc sesję zdjęciową ze wspaniałą fotografką – Kasią Bielską, dbając o graficzną stronę marki. Wtedy nie potrzebowałyśmy specjalistów od budowania wizerunku, a nawet mamy poczucie, że przeszkadzalibyśmy sobie nawzajem w pracy. Zbyt silnie same czułyśmy i wiedziałyśmy, co chcemy zrobić, czym ma być Thisisnon i jaki ma dawać przekaz.
To był dla nas bardzo ważny moment – krystalizacji i rozwijania idei, która wciąż nieodłącznie nam towarzyszy, to musiało płynąć od nas, prosto z serca i z autentycznego przekonania.


Prezentujecie swoje kolekcje właściwie tylko w social mediach, dlaczego?
W naszym przypadku okazuje się, że więcej nie potrzeba. Nasi klienci bardzo szybko znaleźli nas na Instagramie i Pintereście, śląc dalej w świat zdjęcia z naszej pierwszej kolekcji. Wiele zagranicznych mediów dotarło do nas tym kanałem, naszym zdaniem to bardzo naturalny i zarazem efektywny rodzaj marketingu – odpowiednik tradycyjnej poczty pantoflowej. Ludzie sami publikują i rozpowszechniają rzeczy, które ich inspirują i ciekawią, a ci, którzy szukają, z łatwością trafią na to, co odpowiada ich zainteresowaniom.


Jakie twoim zdaniem są zalety i wady mediów społecznościowych przy komunikacji waszego brandu?
Wspaniałą cechą mediów społecznościowych jest to, że są bardzo podatne na autentyczne, ciekawe idee. Z naszego doświadczenia z rynkiem mody – powszechnie uważanym za trudny i bardzo w Polsce nasycony – wynika, że jeśli oferujesz coś świeżego, prawdziwego i ciekawego, to dzięki mediom społecznościowym twój produkt w ułamku sekundy dociera do niezliczonych odbiorców z całego świata. To rodzaj promocji, która realizuje się sama, bez pomocy specjalistów czy nachalnego marketingu. Wadą jest to, że w mediach społecznościowych trzeba być dynamicznym i aktywnym, my nie lubimy mówić, kiedy akurat nie czujemy, że mamy coś ciekawego do powiedzenia. Działamy wtedy, kiedy przychodzi natchnienie, kiedy coś nas silnie zainspiruje. To chyba trochę niedzisiejsze.

Na jakiej podstawie wybrałyście kanały dotarcia do swoich potencjalnych klientów?
Zawsze działałyśmy w sposób bardzo organiczny, bez konkretnych planów, analiz. Używałyśmy tego, co było nam znane i do czego miałyśmy dostęp. Na szczęście okazało się, że w dobie internetu i mediów społecznościowych świat stoi dla ciebie otworem i wręcz czeka, aż zaoferujesz mu coś ciekawego, nam wciąż wydaje się, że na nas czekał.
 
Jak wyglądałaby wasza wymarzona kampania? Jakie media wchodziłyby w grę?
Wspaniale byłoby móc zobaczyć w naszych projektach postacie ze świata sztuki, kultury. Wyobrażamy sobie cudowną Marinę Abramovič przygotowującą performance w naszej sukience, czy bliską naszym sercom japońską architekt Kazuyo Sejimę odbierającą Pritzkera (architektonicznego Nobla) w stroju od Thisisnon. To właśnie takim osobom dedykujemy nasze projekty. Oglądanie ich przy pracy, ubranych skromnie, prosto, ponadczasowo, a przy tym wyglądających pięknie byłoby naszą wymarzoną kampanią.
 
Czy myślałyście o zatrudnieniu agencji PR/reklamowej?
Od niedawna współpracujemy ze wspaniałym PR-owcem z Berlina – Florianem Müllerem. To osoba, która świetnie uzupełnia nasze braki w znajomości świata mody, a jednocześnie doskonale rozumie ideę marki i potrafi pięknie i prawdziwie o niej opowiadać. To współpraca oparta na bardzo bliskich, osobistych relacjach, dziś nie wyobrażamy sobie nikogo innego na jego miejscu.

Rozmawiała: Katarzyna Kacprzak

Katarzyna Kacprzak 706 Artykuły

Zajmuje się agencjami reklamowymi i eventowymi. Ma na oku studia produkcyjne i branżę OOH. Gdyby mogła wybrać byłaby kopistką w Bibliotece Aleksandryjskiej.

Komentarze

Prosimy o wypowiadanie się w komentarzach w sposób uprzejmy, z poszanowaniem innych uczestników dyskusji i ich odrębnych stanowisk. Komentując akceptujesz regulamin publikowania komentarzy.