Panie Przodem

"Panie Przodem" to autorski projekt redakcji "Media i Marketing Polska", którego celem jest promowanie dobrych praktyk w branży i prezentacja unikalnych, kobiecych osobowości w obszarze rodzimego marketingu.

Pocałunek Houellebecqa

"Jak pokochać centra handlowe" to debiut prozatorski Natalii Fiedorczuk, znanej dotychczas głównie ze sceny muzycznej. Chłodny i przejmujący głos o trudach macierzyństwa w czasach uwielbienia dla perfekcji. Książka to także zbiór ciekawych obserwacji o markach.

Na młodą matkę spada zawsze więcej odpowiedzialności niż kiedykolwiek byłaby w stanie przewidzieć. Życie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Ciało staje się trudnym do rozpoznania narzędziem, pieniądze zaczyna się zarabiać głównie z myślą o potrzebach dziecka, a przy tym dokładnie rewiduje i ogranicza swoje. O ile w ciąży kobiety cieszą się oficjalnie dodatkowymi przywilejami, o tyle okres wczesnego macierzyństwa to ciąg mnożonych wymagań i rosnących oczekiwań. Jeśli dodać do tego rzeczywistość freelancerów, umów śmieciowych i panującego miłościwie paradygmatu perfekcji – to doskonały przepis na depresję. Mimo licznych edukacyjnych akcji społecznych, dostępnych forów i źródeł wsparcia – to temat wciąż społecznie wypierany. Odwracamy od niego wzrok, ewentualnie decydujemy się na szybką ocenę. Zawsze niesprawiedliwą. Zawsze bolesną.   
Debiutancka proza Natalii Fiedorczuk, wokalistki, autorki tekstów i fotografki, to opowieść o poczuciu społecznego wyobcowania, walce z epizodami depresyjnymi, trudach macierzyństwa i psychicznych pułapkach nowoczesności. Nurt odważnej prozy o tym, że niejednokrotnie macierzyństwo oznacza ciąg niewdzięcznych, syzyfowych prac owocujących frustracją zamiast upragnionej satysfakcji rozpoczęła Joanna Woźniczko-Czeczott książką "Macierzyństwo non-fiction”. Głos Fiedorczuk to jego kolejna, nieco młodsza pokoleniowo odsłona.  

W książce Fiedorczuk dla młodych matek uwikłanych w konsumpcyjną rzeczywistość do kategorii przyjemności premium urastają wypijana na parkingu przed centrum handlowym na szybko kwaśna kawa z papierowego kubka, pobieżne scrollowanie internetu w telefonie, kiedy dziecko śpi w niebotycznie drogiej gondoli wózka.

Pozory stabilności przynoszą przestrzenie centrów handlowych, które tłumnie zasiedlają młode matki – szczególnie w godzinach przedpołudniowych: "W ogromnym, rozpustnie zaprojektowanym gmachu jest wszystko: pokój do karmienia i przewijania, windy, zaciszne kawiarnie, kolorowe wystawy. Są też ludzie. W porze przedpołudniowej centra handlowe kolonizowane są przez matki niemowląt, w gondolach i fotelikach powpinanych w masywne stelaże drogich dziecięcych wózków. Mijamy się z nieufnością, uciekając wzrokiem w bok. (…) Można by uznać, że wszystko w tych radosnych, świetlistych przestrzeniach jest dla młodych matek wymyślone. Centrum handlowe daje młodym matkom przyjazną namiastkę kontaktu ze światem, bez konieczności składania deklaracji, bez brania na siebie zobowiązań, bez przyjmowania stanowiska i przymusu wyrażania opinii”.

O ile przestrzeń centrum handlowego chwilowo wycisza i uspokaja, o tyle w domu albo na spacerach matki ponoszą przykre konsekwencje "nieustannie wyskakujących okienek systemu”: dopadają je społeczne wymagania, wspomnienia karcących spojrzeń, nagany wewnętrznego krytyka czy wreszcie wyrzuty sumienia, że nie wszystko jest takie, jak sobie wyobrażały. Nad młodymi, ambitnymi kobietami wisi wciąż wizja konieczności sprostania wszystkiemu, co niesie życie – bo kobiety przecież radziły sobie niezmiennie od wieków: "Czuję, jak w moich żyłach płynie kawa i brunatny strumień potu i łoju, pracy mojej matki, mojej babki prababki – gorzka żółć, stary tłuszcz z setek nasmażonych kotletów i zrazików. Zachrypnięty głos moich palących przodkiń, który słyszę w głowie, pcha mnie na granice fizycznej wytrzymałości. Dzień w upale, z dzieckiem w wózku, bezlitosny dla resztek ciążowego tłuszczu, dwunastokilometrowy spacer, trzy torby zakupów, kąpanie wierzgającego ciałka, mocowanie się z małym siłaczem przy usypianiu, potem sprzątanie, sprzątanie, sprzątanie, a o dwudziestej drugiej dwadzieścia komputer i montowanie filmów reklamowych dla producenta kociej karmy”.   

Bohaterka książki to everywoman – każda kobieta, no może o wrażliwości nieco większej niż ta poniżej przeciętnej odnajdzie się w dylematach młodej matki. W książce Fiedorczuk wiele jest fragmentów przypominających nihilistyczną narrację Houellebecqa. Szczególnie te, w których mowa o depresji, poczuciu braku sprawczości i natłoku myśli i obrazów. Mimo tego bohaterka narratorka, matka, Polka, kobieta – wciąż trwa. I to na jej barkach niejednokrotnie spoczywa ciężar do dźwigania ponad siły. Bo karmić piersią trzeba, ale w przestrzeni publicznej to już nie – bo zgroza, wstyd, grzech i ekshibicjonizm. Bo ciało ma być wciąż jędrne, zdrowe, zadbane, czyste i pachnące, ale nade wszystko dom i dzieci. Bo praca ma być wykonana perfekcyjnie, bo odpowiedzialność, bo poprzeczka korporacji, bo ambicje i kredyt na mieszkanie – ale o work-life balansie pamiętać również należy. 
"Jak pokochać centra handlowe” to ni powieść, ni pamiętnik. Blisko mu do zbioru mikroreportaży, obrazków, czasem autoreportażu. Ten brak klasyfikacji gatunkowej również może być walorem. Bo czy da się uporządkować chaos codzienności, natłok obowiązków i potrzebę zachowania odrębności? Fiedorczuk opowiada obrazem sprawnie, chłodno, precyzyjnie, bez zbędnych metafor. Codzienność matki w czasach konsumpcjonizmu i królowania korporacji to też opowieść o współczesnej samotności ukrytej pod powłoką sterylnej i spójnej komunikacji wizualnej, piekłem kodów kreskowych, płatności kartą i umów śmieciowych.


Książka to również kapitalne źródło już nie insightów i refleksji dla konstruktorów mekk. I marketerów. Bo nietrudno zlokalizować marki ikony współczesności: przestrzeń Lidla z głównym komunikatem o smart-zakupach, piekło wyboru w H&M, sterylność przy półce sieci Rossmann czy geniusz szwedzkiej logistyki w Ikei. Wszystko, co dziś konsumentowi ułatwia życie, jest również źródłem jego cierpienia i dojmującego poczucia pustki. Konsument – mimo że cyfrowo rozwinięty, technologicznie uposażony i farmakologicznie stabilny, nie przestaje być człowiekiem – z całą jego ograniczoną psychiczną odpornością, cielesną wypornością i różnym poziomem wytrzymałości. Nad wszystkim unosi się ciemna chmura wymogów społecznych, kulturowo uświęconej wytrzymałości i dążenia do perfekcji. Zanurzone w ostrych kolorach – jak na skrajnie współczesnym obrazie Nigela van Wiecka z okładki.   
Chłodna, interesująca proza i ważny społecznie głos. Ten kobiecy wybrzmiewa ostatnio coraz donośniej. Na szczęście.

Natalia Fiedorczuk. Jak pokochać centra handlowe, Wielka Litera, Warszawa 2016

Katarzyna Woźniak 590 Artykuły

Absolwentka polonistyki na toruńskim UMK ze specjalnością filmoznawczą. Na co dzień zdaje relacje z przesunięć na półkach rynku FMCG. Po godzinach - czytelniczka. Najbardziej lubi pisać o filmach i książkach, choć właśnie o nich pisze najrzadziej.

Komentarze

Prosimy o wypowiadanie się w komentarzach w sposób uprzejmy, z poszanowaniem innych uczestników dyskusji i ich odrębnych stanowisk. Komentując akceptujesz regulamin publikowania komentarzy.