Film wyjęty z kina
Rosnącej od lat frekwencji w kinach jeszcze kilka tygodni temu zagrażało tylko ewentualne obniżenie jakości wyświetlanych produkcji. Pandemia stawia branżę i przemysł filmowy wobec wyzwania, z którym nie borykały się od wojny.
W krótkim czasie po wybuchu pandemii branża kinowa musiała podjąć szereg trudnych, bezprecedensowych decyzji. Testowanie nowych modeli odbioru odbywa się w czasie rzeczywistym. W momencie powstawania tego tekstu pandemia nie osiągnęła jeszcze w kraju szczytu, wiele ustaw wciąż jest procedowanych, a nowe rozwiązania modyfikowane są na bieżąco.
Na dwóch polskich tytułach można pokazać, jak branża kinowa próbuje sobie radzić ze skutkami zamknięcia kin i widzów w domach.
Wysokobudżetowy film Jana Komasy "Hejter" powstawał przez ponad 3 lata. Obliczony na odbiór w dobrze wyposażonej sali kinowej, z nowoczesnym systemem odtwarzania dźwięku miał zaskakiwać nowoczesnymi rozwiązaniami technologicznymi. Zdążył z premierą na 6 dni przed zamknięciem kin (zgromadził w tym czasie rokującą 200-tys. widownię). Zrealizowany w całości z prywatnych funduszy, zwróciłby się w całości, gdyby mógł zaistnieć na ekranach kin jeszcze kilka tygodni i dotarł do ok. miliona widzów. Producent i dystrybutor Kino Świat ze względu na istotną tematykę filmu zdecydowali, że po raz pierwszy w historii polskiego rynku filmowego tak wielka i wyczekiwana produkcja zostanie udostępniona online zaledwie 12 dni po premierze kinowej. Płatny dostęp do produkcji w zasadzie może pomóc producentom minimalizować poniesione straty, bo trudno liczyć na to, że film się zwróci (zwrot miał być przeznaczony na kolejny film utytułowanego i nominowanego do Oscara młodego i obiecującego reżysera). Biuro prasowe dystrybutora pocieszało jednak, że premiera „Hejtera” jest okazją, by zapoznać się z poprzednimi tytułami. Do końca marca nowy film Komasy trafił do serwisów: Canal+, Player +, UPC, Cyfrowy Polsat, Ipla, VoD.pl, Chili, Vectra, Multimedia Polska, Play i Netia.
W nieco innej sytuacji znalazł się film „W lesie dziś nie zaśnie nikt” - pierwszy polski slasher w reżyserii Bartosza Kowalskiego. Wzbudzał zainteresowanie widowni już od dawna, był wsparty kampanią promocyjną, ale swojej oficjalnej premiery kinowej nie doczekał. Dla platformy streamingowej Netflix stanowił więc gratkę ze względu na efekt nowości i gatunek. Slasher różnił się od „Hejtera” wszystkim, ale w tym przypadku najważniejszą rolę odegrały pieniądze. Niskobudżetowość filmu uratowała go i otworzyła możliwości streamingu.
Powyższe przykłady są jednak w pewnym sensie jednak jednorazowe i nie do zdublowania. W dłuższej perspektywie związanej z zamknięciem kin emisja filmów w serwisach branży nie ratuje. Wstrzymane zostały zdjęcia (dotyczy to seriali, filmów i produkcji telewizyjnych), postprodukcje, zapowiadane premiery, w połowie przerwano kampanie. Kino i dystrybucja zwracają producentom większość zainwestowanych środków, dlatego zamkniecie multipleksów oznacza stupor branży. Przecież kino w Polsce to już nie tylko odłam rozrywki – to potężna gałąź przemysłu, w której pracują tysiące ludzi (głównie na umowach śmieciowych), nasz towar eksportowy i duma. Mnożą się pytania, odpowiedzi trudno przewidzieć. Sieci kinowe w Polsce solidarnie milczą i wstrzymują się z komentarzami.
W Stanach Zjednoczonych National Association of Theatre Owners twierdzi, że pandemia nie zabije branży kinowej - dystrybutorzy eksperymentują z modelami pay per view, sieci kinowe deklarują, że pozostaną elastyczne w kwestii reklam. Universal podjął decyzję, że krótko po premierze wprowadza do VOD filmy "The Invisible Man", "Emma" i "The Hunt". Tymczasowe zamknięcie kin (40 tys. ekranów w Stanach) ma jednak nie doprowadzić do przyspieszenia premier kinowych na całym świecie, tylko ich przesunięcia.
Trwający zbyt długo chaos wywołany wirusem może zmiażdżyć rosnącą w ostatnich latach branżę wysokobudżetowego kina - żadnej platformy na świecie nie będzie stać na zakup takiego obrazu (jeśli powstanie). Producenci i reżyserzy będą znów musieli zacząć myśleć kategoriami budżetu, a nie możliwości twórczych. Większość filmowców nie czaruje się, że dostanie wystarczające rządowe wsparcie - doświadczenie uczy, że w kryzysach na pierwszej linii strzału znajduje się sztuka.
Pozostaje wierzyć w to, że paradoksalnie kryzys najbardziej kreatywnej z branż doda wiatru w żagle.
Fotos z filmu "Hejter" - Jarosław Sosiński
Katarzyna Woźniak
590 Artykuły
Absolwentka polonistyki na toruńskim UMK ze specjalnością filmoznawczą. Na co dzień zdaje relacje z przesunięć na półkach rynku FMCG. Po godzinach - czytelniczka. Najbardziej lubi pisać o filmach i książkach, choć właśnie o nich pisze najrzadziej.
Komentarze
Artykuły powiązane