Katarzyna Bosacka: Jestem sobie sterem, żeglarzem i okrętem [wideo]

Telewizja nie jest już medium dominującym. W internecie jest masa kapitalnych kulinarnych kanałów i blogów jak Kwestia Smaku czy White Plate. Niestety, jest też masa słabych, bo jak nie masz pomysłu na karierę internetową, to po prostu zaczynasz gotować, a to nie wystarczy - mówi Katarzyna Bosacka.

MMP: Jakie są pani ulubione postaci mediowe ze świata kulinarnego?

Katarzyna Bosacka: Lubię na ekranie prawdę, energię i wiedzę. Wypadałoby zacząć od kobiet, więc niewątpliwie wszystko to ma w sobie Magda Gessler, choć zgadzam się, może budzić kontrowersje, ale trudno odmówić jej charyzmy. Lubię jej gotowanie, poczucie smaku i znajomość rzeczy. Wiedzy historycznej i geograficznej oraz sztuki oratorskiej uczę się od Roberta Makłowicza, bo nikt tak jak on nie potrafi opowiadać o jedzeniu. Weźmy choćby słynną cebulkę, która „rumieni się na patelni niczym panna młoda przed nocą poślubną”. Karol Okrasa ze swoim młodzieńczym, acz bardzo fachowym podejściem do kuchni polskiej oraz poczuciem humoru też ma swoje miejsce w moim kulinarnym sercu. Jednak ponad wszystko cenię pasję, zaangażowanie i zwyczajność Jamiego Oliviera. Mam jego wszystkie książki i z zapartym tchem oglądam jego programy.

Czy moda wykreowana na kulinarne show mediowe nie zniknie?  Czy będzie tu dominowała telewizja, czy raczej wideoblogi i kanały na YouTubie?

Mam wrażenie, że jeszcze parę lat temu programy kulinarne to była domena telewizji. Niektóre były naprawdę samym złem, bo jak osoba występująca w telewizji, propagująca zdrowe gotowanie, może w domu używać kostek rosołowych, gotowych kremów czekoladowych na bazie tłuszczu palmowego czy paskudnej margaryny? Dziś, mam wrażenie, telewizja już nie jest medium dominującym. W internecie jest masa kapitalnych, rzeczowych kanałów i blogów, choćby Kwestia Smaku czy White Plate. Niestety, jest też masa słabych, bo jak nie masz pomysłu na karierę internetową, to po prostu zaczynasz gotować, ale to nie wystarczy. Trzeba mieć jeszcze wiedzę, energię i prawdę, że to, co dana osoba robi na ekranie nie jest mechanicznie wyuczone, ale autentycznie jest jej pasją.

Czy w Polsce istnieje potrzeba narodowego programu, który zajmie się odchudzaniem Polaków, podobnie jak uczyniono to w Wielkiej Brytanii czy w USA?

Zdecydowanie tak. Stajemy się grubasami Europy! Mamy z tym coraz większy problem, ba ja też nieustannie walczę z wagą. 56% Polaków ma nadwagę – to aż 4% powyżej europejskiej średniej! Tak naprawdę jednak uważam, że edukacja żywieniowa powinna zaczynać się już od przedszkola, a w podstawówce wiedza na temat jedzenia i czytania etykiet powinna być realizowana w ramach lekcji przyrody czy biologii. Bo przecież nasze dzieci wiedzą więcej o odżywianiu eugleny zielonej i pantofelka niż człowieka żyjącego we współczesnym świecie wypełnionym przetworzonym jedzeniem.

Czy myślała pani o własnej marce jedzeniowej i co mogłoby nią być?

Zastanawiałam się nad tym. Jeśli kiedykolwiek byłoby to możliwe do realizacji, to postawiłabym na prawdę. Ja najbardziej lubię polskie, zwyczajne, zdrowe produkty – ogórki kiszone, grzybki w occie, jogurty, maślanki i kefiry, prawdziwe masło, jaja, polskie kasze, oleje tłoczone na zimno. Z pewnością byłby to ten kierunek, a nie olej kokosowy, wodorosty z gatunku euchema czy bezglutenowe puddingi z tapioki.

Który kraj dobrze sobie radzi z komunikacją wokół jedzenia?

Od lat prym w ekologicznym i zdrowym stylu życia wiodą Skandynawowie. Norwegia to kraj, w którym ludzie żyją najdłużej w Europie, średnio 80 lat. Dania obok Francji, Włoch i Holandii należy do krajów z najniższym odsetkiem nadwagi i otyłości. Ma jeden z najlepszych systemów opieki zdrowotnej w Europie, mnóstwo programów profilaktycznych, a także bezpłatną opiekę lekarską i stomatologiczną dla dzieci w wieku szkolnym. Dba też o jakość produktów spożywczych. Do wielu przetworów mięsnych dopuszczalny poziom azotynów wynosi w Danii 60 mg/kg, podczas gdy w Polsce 100 mg. W pulpetach i pasztetach dodawanie tych konserwantów jest całkowicie zabronione.

Możemy też dobrych przykładów poszukać na własnym podwórku. W Gdańsku od lat realizowany jest program "Jemy zdrowo”. Od pięciu lat uczestniczą w nim publiczne szkoły i przedszkola, które opierają stołówkowe żywienie na słynnej ustawie „antydrożdżówkowej” wprowadzonej za rządów PO-PSL. Nie ma słodyczy w sklepikach szkolnych, posiłki są oparte wyłącznie na zdrowych produktach, a każdy rodzic może poprzez aplikację codziennie sprawdzić, co dziecko zjadło w szkole na śniadanie, obiad czy podwieczorek. Efekt? Przez pięć lat liczba dzieci z nadwagą i otyłością się zmniejszyła.

Jak polska gastronomia powinna odzyskiwać twarz po pandemii ? Jak media mogą wspomóc gastronomię?

Boję się, że polska gastronomia jeszcze długo po pandemii się nie podniesie, a przecież tak już było pięknie. Jeszcze rok temu niemal w każdym mieście, miasteczku, a nawet przy wiejskich drogach można było zjeść smacznie, niedrogo, regionalnie i po polsku. W wielkich miastach kuchnie świata były na wyciągnięcie ręki. Pamiętajmy, że to praca wielogodzinna, w ciężkich warunkach, cały czas na nogach. Dlatego każdy, kto tylko może, powinien gastronomii pomóc. Moje media społecznościowe zapchane są apelami o wsparcie. Sama staram się (oczywiście w miarę możliwości) wspierać lokalne restauracje i knajpki, zamawiając jedzenie na wynos.

Co dobrego zrobiły sieci handlowe w kreowaniu gustów polskich konsumentów, a czego jeszcze brakuje?

Cieszę się, że sklepy promują gotowanie w domu, choćby poprzez wręczanie stałym klientom książek kulinarnych. Cieszę się, że dziś nawet w dyskontach można kupić rarytasy kuchni świata – greckie oliwki, meksykańskie nachosy, francuskie terriny. To wszystko dostępne w sklepie za rogiem, w przystępnej cenie, otworzyło nas na nowe smaki. Podobnie z propozycjami dla wegan i wegetarian – hummusy, guacamole czy wegańskie „wędliny” są dzisiaj wszędzie. Jednak jak pokazują badania, Polacy to tradycjonaliści. Nadal większość z nas na niedzielny obiad preferuje nieśmiertelny rosół i schabowego z kapustą i ziemniakami.

Brakuje mi na rynku polskich supermarketów oferujących żywność delikatesową, niestety nie ma już Almy czy Piotra i Pawła, w których zawsze mogłam kupić składniki do potraw kuchni świata. Brakuje mi zdecydowanie promocji polskiego produktu regionalnego, a także większego nacisku na zdrowe zakupy, choćby poprzez oznaczanie kolorami zdrowych i niezdrowych produktów.

Od ponad roku jest pani gospodynią własnego kanału na YouTube. Jakie to doświadczenie, po latach dziennikarstwa prasowego i telewizyjnego?

Zupełnie nowe, ale bardzo przyjemne, bo tu w końcu jestem sama sobie sterem, żeglarzem i okrętem. To ja dopieram tematy do odcinków, robię scenografię, wymyślam przepisy. Tu nie decyduje żadna naczelna czy pan dyrektor.

Jak wyglądają kulisy realizacji programów "EkoBosacka"?

Najpierw trzeba wymyślić tematy, zrobić dokumentację i zakupy w sklepach, zastanowić się nad każdym odcinkiem. Dzień przed nagraniem w moim studiu (małym, zwykłym mieszkanku) stawiam  scenografię – świeże zioła, garnuszki emaliowane, przygotowuję półprodukty do nagrań. Następnego dnia od świtu nagrywamy cztery odcinki. Kanałem opiekuje się firma Video Brothers Pawła Kwaśniewskiego, a w realizacji odcinków pomaga mi Joasia Abramowicz  -producentka telewizyjna, z którą pracuję już dziesięciu lat. Nie byłoby to możliwe bez sponsorów, bo na moich barkach leży opłacenie ekipy (nagranie, montaż, emisja) oraz ochrona kanału, by nikt nie wykorzystywał fragmentów programu, czy mojego wizerunku np. do nielegalnej reklamy. To wszystko kosztuje duże pieniądze. Dlatego korzystam ze wsparcia polskich marek – Silesia, naczynia emaliowane, Altom, wyposażenie kuchni, Organic farma Zdrowia, produkty spożywcze, czy MPM, polska marka AGD.

Jakie tematy kulinarne interesują Polaków? Co chcą oglądać, o czym lubią dyskutować, co ich razi?

Internet daje możliwość dokładnego sprawdzenia preferencji odbiorców. Kanał "EkoBosacka" jest młody – ma zaledwie roczek i cztery miesiące, a już wiem, że widzowie najchętniej szukają konkretnych porad, np. jak robić zakupy spożywcze (350 tys.) albo szybkich przepisów typu szarlotka w pięć minut (500 tys. wyświetleń).

W programie "EkoBosacka" pojawia się wiele marek. Czy łatwo jest przekonać marki do tego rodzaju współpracy komunikacyjnej?


Zdecydowanie łatwiej, gdy się ma ponaddwudziestoletni dorobek dziennikarski i znane nazwisko, kojarzące się raczej pozytywnie. Ja mam dość spójny, konkretny wizerunek. Matka Polka, czwórka dzieci, zwyczajna, bez operacji plastycznych, zwolenniczka polskich produktów i producentów, w dodatku coś konkretnego umiem – robić zdrowe zakupy dla mojej rodziny i zdrowo dla nich gotować.

Jako żona ambasadora Polski w Kanadzie promowała pani polską kuchnię. Jakie produkty i marki moglibyśmy zaproponować światu?

Mnóstwo. Polski chleb żytni na prawdziwym zakwasie to moim zdaniem najlepszy chleb w Europie. Polskie wędliny – kiełbasy, szynki, kabanosy, ich różnorodność, regionalność i smak, mogą przyprawić o zawrót głowy i kubków smakowych. Nabiał – jogurty, maślanki, kefiry, masło, nie wyobrażam sobie bez nich życia. Bogactwo zup – Polak jest w stanie zrobić zupę ze wszystkiego, nawet z chmielu. Desery – latem zimne, zimą oparte na maku, bakaliach i orzechach. No i jeszcze tradycje świąteczne, długo można wymieniać.

Co było produktem roku 2020?

Polskie kiszonki i zakwasy. Tanie, wszędzie dostępne. Nie ma nic lepszego na świecie na chorobę – czy to jest przeziębienie, grypa, czy Covid niż porcja witaminy C oraz wzmacniających odporność bakterii probiotycznych.

Rozmawiała: Magdalena Soroczyńska

Katarzyna Bosacka, dziennikarka telewizyjna, prowadząca programy w TVN „Wiem, co jem” i „MądrzeJemy”, gospodyni własnego kanału na YouTube – "EkoBosacka", miłośniczka polskiej kuchni i ekspertka żywienia.

Komentarze

Prosimy o wypowiadanie się w komentarzach w sposób uprzejmy, z poszanowaniem innych uczestników dyskusji i ich odrębnych stanowisk. Komentując akceptujesz regulamin publikowania komentarzy.