Po pierwsze, to nieprawda, po drugie, suplementy [Felieton Michała Majczaka]

Minęły święta, życzyliśmy sobie wszyscy jak najlepiej. A przed nowym rokiem będziemy robić postanowienia. A może sobie obiecajmy, że powiemy tym wszystkim briefom o cudownych uzdrowieniach: "sprawdzam"?

Lubię literaturę lekkiego kalibru. Sam już nie wiem, czy wypada określać ją jako popularną. Dzisiaj popularne bywają raczej seriale. Niemniej jednak beletrystykę lubię i na pewno ktoś inny także ją czyta. Potrafi bowiem wywołać skandal. Może nie taki, jak słynny już dzisiaj „Kod Leonarda da Vinci”, ale np. w naszym kraju zdarzają się czytelnicy gotowi wykupić cały nakład, byle tylko zaszkodzić jakiejś pisarce. Dostała Nobla, więc nas wkurza.

Lubię tę literaturę i książkę Dana Browna przeczytałem jednym tchem. A potem kibicowałem autorowi, gdy wieszano na nim psy, podobnie jak kibicuje wspomnianej pisarce. W 2005 r. hejtu chyba jeszcze nie było, psów za to biegały hordy. W Watykanie powołano nawet specjalną komisję w tej sprawie i pamiętam dokładnie jej orzeczenie. Biskupi książkę z niechęcią przeczytali i stwierdzili jednogłośnie: „Po pierwsze, to fikcja literacka, a po drugie, nieprawda”.

Ten werdykt przypomniał mi się ostatnio. Jakaś miła pani w telewizji przebrana w fartuch lekarza pokazywała akurat pudełeczko z suplementem diety. Idealnego dla rozwoju małego dziecka. Zdradzić, czego dotyczyła ta reklama, nie chcę, bo wciąż liczę na to, że mi to tylko się śniło. Brzmi to jak koszmar, prawda? Jak fikcja literacka. Oto dzień w dzień na ekranach naszych telewizorów i laptopów oglądamy ten sam horror. Nawet jeśli w piątek wypada akurat dwunasty. Suplementy diety atakują.

Wszyscy wiemy, że nie leczą. Witamina K nie odpowiada za przyswajalność D. Żaden środek nie zlikwiduje objawów grypy w ciągu jednej nocy i nie ma czegoś takiego jak magnez dla mężczyzn. A o „bioretencji” lepiej porozmawiać w Zakładzie Usług Komunalnych niż u lekarza. Co wcale nie oznacza, że suplementy diety powinno się wylać do ścieków. Jeszcze się przedostaną do wód gruntowych i będzie kłopot.

Wiemy to, a jednak pokazujemy nieprawdę. Codziennie. Nieprzerwanie inscenizujemy dowcip, który opowiadaliśmy sobie w latach 80. Przychodzi baba do lekarza. Tu muszę najmocniej przeprosić wszystkie panie, bo słowo „baba” dzisiaj nie powinno się już zdarzać. No właśnie. Nie powinna pojawiać ani ona, ani lekarz – szepczą od lat prawnicy. Suplementy diety zgodnie z literą prawa należą do kategorii żywność. A z tego co mi wiadomo, nawet w reklamach leków lekarzom nie wolno występować.

Dlaczego więc dzisiaj tak śmiertelnie poważnie traktujemy te scenki i mnożymy je do znudzenia? Bo z badań wynika, że to skuteczne, a Temida zgodnie ze swoim zwyczajem zawiązała sobie oczy? Czy nie czytaliśmy, że w próbkach suplementów dostępnych w sprzedaży zdarzają się substancje niedeklarowane? Na przykład kreda? Przychodzi baba do lekarza z kredą w ręku. Co pani jest? A, mąż kupił wczoraj suplement diety i dzieciaki piszą nim jakieś bzdury na chodniku. Nie chciałby pan tego z powrotem?

Wiemy, że Polacy tych pudełek, fiolek i buteleczek kupują coraz więcej. Diagnozują się na podstawie wymyślonych przez copywritera gierek słownych. I żachnie się ktoś: głupi naród! A proszę powiedzieć: czy ja to wina?

Tak, pewnie. Łatwo się mówi, a żyć z czegoś trzeba. Szanuję to i rozumiem. Przed napisaniem tego tekstu znalazłem nawet w necie kilka agencji, które ogłaszają, że są specjalistami od tego typu reklam. Skuteczny marketing suplementów diety! Jak je wypromować? Tylko u nas! Ciekawe. Czy ktoś, kto tworzy kolejne odcinki odsłony przygód dzielnych wojaków marzących o seksie nie tylko w wielkim mieście, sprawdził, do czego może prowadzić źle leczona impotencja. Zakładam, że tak. Bo chyba zdajemy sobie sprawę, z tego, że nie wszyscy mamy końskie zdrowie.

Czy jesteśmy więc w stanie ten beletrystyczny serial zatrzymać? Kto miałby to zrobić? O kim tak naprawdę te reklamy coś mówią? O durnych konsumentach czy pozbawionych wszelkich skrupułów autorach i producentach. Czy jest już kategoria na reklamowych festiwalach: suplementy diety i OTC?

Dwadzieścia lat temu podczas konferencji prasowej, która wprowadzała na rynek pewien środek na hemoroidy, podszedł do mnie jeden z kelnerów. Był zarumieniony, mówił szeptem. Proszę pana, a to lekarstwo, które państwo reklamują, to naprawdę działa? Nie wiedziałem, co mam mu odpowiedzieć. I prawdę mówiąc, uciekłem pomiędzy dziennikarzy. Oni o nic nie pytali. Wstyd mi do dzisiaj, i tak sobie pomyślałem. Minęły święta, życzyliśmy sobie wszyscy jak najlepiej. A przed nowym rokiem będziemy robić postanowienia. A może sobie obiecajmy, że powiemy tym wszystkim briefom o cudownych uzdrowieniach: „sprawdzam”? I przed ich realizacją skonsultujmy się z gronem lekarzy lub farmaceutów, gdyż każdy suplement diety niewłaściwie stosowany zagraża naszemu życiu lub zdrowiu. Na szybkie rozwiązanie prawne w obecnej sytuacji liczyć nie możemy. Pozostaje prawo moralne w nas.

Proszę sobie tylko to wyobrazić. Jest Wigilia 2022 r. Włączamy telewizję, a tam tylko Kevin, "Potop", Kołobrzeg (który chyba wraca do łask) oraz kolędnicy i reklamy z niebieskim lub czerwonym mikołajem. Kto wie, może Mirinda w przyszłym roku zrobi nawet pomarańczowego? Będzie więc wesoło, rodzinnie i nikt podczas wigilii nie będzie straszył „zakwaszaniem” naszego wujka lub cioci. Ani jednego białego fartucha w całym bloku. Żadnych problemów z zasypianiem. Dzięki naszej lojalności wobec konsumentów.

Czy potrafimy to marzenie zrealizować? Może pod choinkę dostaliśmy tyle fikcji literackiej, że wystarczy nam na kolejnych 12 miesięcy?

Dużo zdrowia proszę państwa! I samych sukcesów w nowym roku.

Tekst: Michał Majczak

Michał Majczak pracuje w reklamie od 20 lat. Nie lubi słów "senior" i "copywriter", z dwojga złego wybiera to drugie. Ceni sobie doświadczenie zdobyte w agencji PZL, a to oznacza dosyć specyficzne poczucie humoru i kilka znajomości na mieście. Pracował też w DDB Warszawa, co również podkreśla.

Komentarze

Prosimy o wypowiadanie się w komentarzach w sposób uprzejmy, z poszanowaniem innych uczestników dyskusji i ich odrębnych stanowisk. Komentując akceptujesz regulamin publikowania komentarzy.