"Zima w swoim tempie" - ocena spotu marki Łomża
Oceniają: Maciej Bojda, senior creative, 19 Południk i Maciej Maciejewski, co-founder, Spin Off Agency.
Agencja: Brasil
Klient: Van Pur
Marka: Łomża
Producent: Wojtek Pałys
Operator: Piotr Sobociński
Reżyser: Tomasz Kapuściński
Social media: Agencja Nie Do Ogarnięcia
Dom mediowy: MediaCom
Spot do obejrzenia tutaj (nie ładuje się automatycznie ze względu na ograniczenia nałożone na reklamy napojów alkoholowych - do odtworzenia wymagane potwierdzenie wieku przy pomocy dowodu tożsamości lub karty kredytowej)
Łomża spokojniutko leżaczkowała przez latko, by na nowo wstać przed wigilijką i… znowu poleżaczkować! Do tego samego zachęca Adam Woronowicz, przekonując Polaków, by świąteczną gorączkę zbijali czymś naprawdę dobrze schłodzonym. Z pomocą przychodzi łomżyński browar, przynosząc niektórym upragnioną ochłodę, a innym – kubeł zimnej wody wypełniony litrami zdrobnień wylewanych na głowę odbiorców. Choć ja sam należę do tych pierwszych entuzjastów, to z pewnością pojawią się adresaci, których irytować będzie tak duża liczba użytych zdrobnień. Jednak oprócz warstwy wizualnej pełnej efektów specjalnych, przerysowania i zabawnych, absurdalnych motywów, to właśnie w tekście reklamy tkwi jej największy potencjał – szczególnie z tak genialną manierą, z jaką Woronowicz wypowiada słowo „bąbelki”. Można go słuchać bez końca – na komputerku albo telefoniku.
Zimowa odsłona kampanii okazuje się zgrabną kontynuacją strategii przyjętej przez Łomżę wiosną. Niezależnie, czy to się tobie podoba drogi widzu, czy wręcz odwrotnie, należy jej oddać, że utrzymuje charakterystyczną narrację i konsekwentnie dokłada kolejny klocek do nowej układanki w komunikacji marki. Doceniam fakt, że jest świątecznie, ale udało się uniknąć płaczu, tęsknoty i wypatrywania pierwszej gwiazdki. Doceniam również fikołek, który nie był łatwy, bo wszyscy wiemy, że luz i powolutku w połączeniu ze świętami to oksymoron… a jednak. Jakoś się udało wybrnąć i całość zgrabnie płynie. Czy ja już wierzę, że słowem roku w Łomży jest nie "śpiulkolot", a "luz", "grzdylek" i "powolutku"? Nie wiem. Pewnie jeszcze nie, ale myślę, że to dobry kierunek, szczególnie jeśli kampanię TV uzupełnią komplementarne działania w innych kanałach, jak to miało miejsce w przypadku działań konkurencji przechodzącej "na Ty" i "chcącej Ż". Podsumowując, w tej trudnej kategorii chyba jeszcze bardziej niż w innych ważne jest, żeby marka mówiła łatwo dekodowalnym szyfrem do konsumenta. Ja ten szyfr rozumiem, nawet trochę w niego wierzę. Nie mogę tylko rozstrzygnąć, czy słyszę w nim Grzesiuka i stare praskie podwórka, czy wschodnie rubieże. Niech każdy się wsłucha i rozstrzygnie sam.
Komentarze
Artykuły powiązane