Natychmiastowa reakcja reklamodawców na sytuację w Ukrainie
Czy budżety i harmonogramy reklamowe są faktycznie sztywne, nie do ruszenia? Czy muszą być planowane i akceptowane z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem? Sytuacja, której wszyscy doświadczamy od niespełna trzech tygodni, pokazuje, że niekoniecznie - pisze Klaudia Żyłka, marketing team lead, Sotrender
W odpowiedzi na atak Rosji na Ukrainę, Polscy reklamodawcy zaczęli bowiem masowo zawieszać swoje kampanie reklamowe na Facebooku i Instagramie.
Drastyczny spadek liczby reklam na Facebooku
Rynek reklamowy natychmiastowo zareagował na wojnę w Ukrainie. Według danych Sotrendera, między 24 i 26 lutego, dzienna liczba aktywnych reklam zaczęła stopniowo maleć. Z kolei, w ostatnim dniu miesiąca, czyli cztery dni po rozpoczęciu wojny w Ukrainie, nastąpił spadek aż o 73% w liczbie aktywnych reklam w stosunku do najwyższego wyniku lutego.
Aktywnych kampanii było nie tylko znacznie mniej, ale zauważalny był także wyraźny spadek wydatków na płatne działania reklamowe w ekosystemie Facebooka. Ostatniego dnia miesiąca, wydatki na reklamy stanowiły już jedynie 29% maksymalnych wydatków, które obserwować mogliśmy jeszcze cztery dni wcześniej. Czy było to związane z pomocą materialną i funduszami przeznaczanymi na pomoc Ukrainie? Niekoniecznie. Bardziej wiązało się to z ostrożnością i empatią. Konieczna była bowiem weryfikacja aktywnych kampanii, ich tonu oraz stosowanych kreacji, które, w danym momencie, mogły być niestosowne i źle odebrane przez użytkowników.
Jak zauważa Jan Zając, CEO Sotrendera, tak silne ograniczenie działań reklamowych jest krótkotrwałe. - Budżety na reklamę niedługo znowu będą uruchamiane, ale często będą dotyczyły innych kategorii produktów - dodaje Zając.
Zgodnie z przewidywaniami ekspertów, tak się właśnie stało i na odwrócenie trendu nie musieliśmy długo czekać. Powolny wzrost liczby reklam zaczęliśmy obserwować już 1 marca, jednak w pierwszym tygodniu marca aktywnych reklam było wciąż o połowę mniej niż w lutym.
Największe spadki w liczbie aktywnych reklam widoczne były w kategoriach takich, jak żywność i napoje (ok. 60% mniej), zdrowie i kosmetyki oraz wyposażenie wnętrz (40% mniej reklam niż na początku lutego). Pod kątem dziennych wydatków, spadek zauważalny był szczególnie w kategorii żywność i napoje, gdzie wydatki spadły nawet o 80% - wynika z danych Sotrendera.
Mniej reklam, niższe ceny
Spadek liczby reklam wpływa nie tylko mniejszą konkurencyjność, ale też niższe koszty reklamowe. Oznacza to, że do naszego idealnego odbiorcy będzie nam łatwiej dotrzeć, a ponoszone koszty będą niższe.
W ostatnich dniach lutego znacznie spadły koszty reklam - za CPM (dotarcie do tysiąca użytkowników) reklamodawcy płacili nawet o 3 zł. mniej niż w okolicach 22 lutego, i nawet o 6 zł. mniej niż 4 lutego. W pierwszym tygodniu marca, średni wskaźnik CPM ustabilizował się - reklamodawcy płacili około 6 zł. za dotarcie do tysiąca użytkowników.
Podobną sytuację obserwować mogliśmy także w sieci reklam Google, gdzie, po 24 lutego, RPM (przychód z tysiąca wyświetleń) spadł nawet o połowę.
W pierwszych dniach wojny w Ukrainie, wielu marketerów zaobserwowało na prowadzonych kontach reklamowych niskie zasięgi i bardzo małą responsywność na materiały reklamowe. Tym razem, konkurencyjne stały się treści organiczne - związane mniej lub bardziej z sytuacją w Ukrainie - które znacznie bardziej angażują odbiorców i są „promowane” przez sam algorytm Facebooka.
- Nowa rzeczywistość to nowy konsument. Marketerzy muszą zrozumieć jego nastroje i przygotować się, że, w czasie wojny, nie wydaje się pieniędzy tak łatwo, jak dawniej - podkreśla Wojciech Kardyś, specjalista ds marketingu digitalowego.
Nie tylko my, odbiorcy i konsumenci, potrzebujemy namiastki normalności. W końcu, nasze życie tu i teraz, wciąż się toczy. Ale takiej namiastki potrzebują także marki i przedsiębiorcy, bo przecież ich firmy z dnia na dzień nie przestały istnieć.
Tekst: Klaudia Żyłka, marketing team lead, Sotrender