Teleduperele - sztuka robienia w balona
Monika Walewska, media planner buyer w domu mediowym Starcom, o tym jak to dobrze, że wreszcie kończą się wakacje.
Uprawianie zippingu może być niebezpieczne. Ostatnio szukałam, szukałam po kanałach i nagle trafiłam na info, że Lepper powiesił się w biurze Samoobrony. Rozrywka rodem iście z "Faktu” lub "Super Expressu”, ale ja naprawdę nie wymagałam aż takiego poświęcenia.
Całkiem ciekawie zapowiadała się biografia MC Hammera na Polsacie, ale za późno ją odkryłam i – niestety – "Can't touch this".
"Seksu w wielkim mieście" mam już po dziurki w nosie. Chociaż to jedyna w miarę sensowna i stała pozycja wieczoru na Comedy Central. Ciągle bardziej odważna od wszystkich polskich produkcji razem wziętych. Bohaterki "Przepisu na życie" z błyskiem w oku zachwycają się facetem, który wreszcie zamyka po sobie deskę klozetową, gdy tymczasem Carrie i jej przyjaciółki grzęzną po uszy w g... poruszając problem prania męskiej naznaczonej bielizny. Ja to zjawisko określam jako naturalny branding Nike'a. Życiowe, a jednak u nas takich brudów się nie pierze, zwłaszcza publicznie.
I tak non stop same powtórki – po głowie chodzi mi "znam to przecież, znam, aż do znudzenia".
W tej telewizyjnej próżni zaskoczyło mnie, z jaką mocą trafiają do mnie reklamy. Naprawdę miałam wrażenie, że jak jeszcze raz usłyszę, że pieluchy w Tesco po 34,90, to się zmoczę.
Myślę, że to jakaś niepisana umowa między stacjami a sklepami. Całe wakacje spokojnie można skupić się na wyprzedażach, odkąd wszystkie główne stacje w czerwcu odstawiły Fest i Wal. Na dwa miesiące TV zaczyna przypominać frytki z dworca, czyli coś czego lepiej unikać.
Ale już jest w ogródku, już wita się z gąską - nowa ramówka nadchodzi. Ale czy aby na pewno?
Szykuje się prawdziwy wysyp kolejnych edycji znanych formatów, gdzie największymi nowościami są zmiany kosmetyczne w jury. Wszyscy trąbią o tym od początku lipca, sprzedając to jako newsy dnia, a przecież to totalne robienie ludzi w balona. Ciągle przewijają się Ci sami ludzie tylko pod nowymi postaciami. A nie dość, że ciągle Ci sami, to jeszcze tak samo się nazywają. Śmiało można powiedzieć, że połowę programów typu talent show będą prowadzić Urbańscy. Dzięki Bogu, że Józefowicz po ślubie nie zmienił nazwiska.
Permanentne déjà vu to standard. W "Dzień dobry TVN" pojawił się nowy prezenter Filip Chajzer – a przecież to istny klon, a raczej zonk. Nie wierzysz w to, co widzisz. Aż masz ochotę zajrzeć pod spodnie i sprawdzić biel jego skarpetek.
Jak widać, mamy do czynienia z nowym nurtem w sztuce robienia programów telewizyjnych wzorowanym na malowaniu kiełbasy w hipermarketach.
Niewątpliwie to trochę demoralizujące pokazywać, że stabilne i długotrwałe związki skazane są na nudę i brak zainteresowania. W kontraktach małżeńskich powinna znaleźć się klauzula dająca możliwość wymiany partnera w celu poprawy oglądalności oraz zapewnienia sobie większej rozrywki przynajmniej na jedną edycję zdefiniowaną jako umowny okres między stronami – może to być rok, miesiąc, pora roku – up to you.
Wracając do zainteresowania, tego nie brakuje Nergalowi i jego udziałowi jako juror w "The Voice". Ku memu zaskoczeniu zaprotestowało przeciwko temu KSD. Bynajmniej nie chodzi tu o "Klub Szalonych Dziewic", lecz o Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy. Zarzucają TVP krzewienie satanizmu poprzez jego udział. A byłam święcie przekonana, że aktualnie ten człowiek to symbol wygranej walki z chorobą. Może program powinien zmienić nazwę na "The Vote" – sugerując tym samym grupę docelową w postaci dewotów?
Tak czy siak, śpiewać znowu będą – i w sobotę, i w niedzielę. Dla odmiany starcie gigantów będzie mieć miejsce tym razem w niedzielę, kiedy zmierzą się "Życie nad rozlewiskiem" z "Must be the music" oraz "Tańcem z gwiazdami". Nie mogło się obyć bez wielkiej kumulacji, w której żaden numerek nie jest szczęśliwy.
Ciekawe czy tym razem sponsorzy wykażą więcej kreatywności w billboardach sponsorskich. Drutex i niewykorzystane "srutu tutu majtki z drutu" przy "X Factor" bardzo mnie rozczarował. A przecież aż się prosi o operatorów sieci komórkowych i hasła w stylu "w naszych taryfach wszystko wyśpiewasz".
Moja intuicja, a raczej kończąca się szklanka piwa, mówi mi, że czas najwyższy kończyć i mimo wszystko zobaczyć, kto tym razem wystrzeli swoja rakietę w Układ Słoneczny Samanthy. "Układ warszawski" ze wszechobecnym Lesławem Żurkiem dopiero w niedzielę.